poniedziałek, 30 lipca 2012

Ocalić od zapomnienia: niezbędnik dobrej gospodyni

„Potrawy proste, oszczędne i zdrowe” Bartnik i Stachowicz
Jest wiele książek, które kojarzą mi się z dzieciństwem: „Czarna owieczka” Grabowskiego, „Baśnie Narodów Związku Radzieckiego”, „O krasnoludkach i sierotce Marysi” czy „Szkolne przygody Pimpusia Sadełko”. Ale jest jeszcze jedna, zupełnie inna książka, malutka, z zieloną okładką. Stała na kuchennej półce obok „Kuchni polskiej” i zeszytu z przepisami mojej mamy. Uwielbiałam oglądać zielone rysunki zamieszczone w środku, przedstawiające uśmiechniętą panią domu przy pracy. To książka pełna prostych, podstawowych przepisów, do której w dorosłym życiu nadal często zaglądam. Choć już w zupełnie innym celu.

„Potrzebę upowszechnienia prostych potraw, mogących wzbogacić i urozmaicić codzienne posiłki, dyktują nie tylko warunki ekonomiczne, a więc potrzeba oszczędzania, ale również zdrowie domowników. Warto wiedzieć, że potrawy najprostsze, tzw. ludowe, należały niegdyś do najzdrowszych. Trzeba żałować, że w pogoni za miejską modą zostały one z kuchni wiejskiej wyeliminowane” – piszą we wstępie do „Potraw prostych, oszczędnych i zdrowych” autorki książki, Maria Bartnik i Krystyna Stachowicz. Mój egzemplarz został wydany w 1989 r. (wydanie I w 1984 r.), ale powyższy cytat wydaje się być równie aktualny wtedy, jak i dziś. A może dziś nawet bardziej?

Każdy kucharz ma swój sposób na pierogi, makaron, rosół, jajecznicę czy sos pieczarkowy. Podstawowe umiejętności kulinarne można przejąć od mamy czy dziadka bądź też zdobyć samodzielnie, eksperymentując z różnymi przepisami. Obecnie w książkach, Internecie oraz programach telewizyjnych można znaleźć setki przepisów na ciasto naleśnikowe. Któremu zaufać? Ile czasu i funduszy jesteście w stanie poświęcić, by wyszukać wśród tych wszystkich propozycji Wnętrze książkirecepturę idealną? Ja nie mam cierpliwości. Najczęściej zarzucam poszukiwania już po kilku minutach i sięgam po klasykę. W „Potrawach prostych...” jest tylko jeden przepis na ciasto naleśnikowe, jeden na kopytka, jeden na barszcz czerwony. Wszystkie smaczne i sprawdzone przez tysiące rodzin. Jeśli koniecznie potrzebujecie urozmaicenia, przyprawy i dodatki dobierzecie sobie sami. Najważniejsze są solidne podstawy.

Warto od czasu do czasu porzucić kuchnię włoską, francuską, indyjską albo molekularną na rzecz tradycyjnej kuchni polskiej. Proste posiłki są najlepsze i najzdrowsze. Jeśli nie wiecie lub nie pamiętacie jak robi się zupę koperkową, babkę z tartych ziemniaków, parzybrodę, lane kluski, kotlety z jajek albo mleczny kisiel – przepisy znajdziecie w tej zielonej książeczce. Kiszenie żuru czy buraczanego zakwasu to naprawdę nic skomplikowanego! Takiego smaku i właściwości odżywczych nie da wam żadna „zupa” z proszku.

Książka Bartnik i Stachowicz została podzielona na dziesięć części, według rodzaju potraw lub ich głównego składnika. Mamy więc zupy, sosy, napoje, desery, potrawy z ziemniaków, warzyw, mąki, kasz, sera oraz jajek. Każdy rozdział jest poprzedzony krótkim wstępem zawierającym informacje na temat właściwości danego produktu. Jest też kilka cennych porad, np. jak obchodzić się z ziemniakami, jakiego rodzaju mąki użyć do klusek czy naleśników albo jak gotować kasze, by uzyskać pożądaną sypkość.

Korzystajcie ze starych książek kucharskich. To skarby, których wartości nie sposób wycenić. Zanim kolejny raz przyrządzicie homara z sosem truflowym albo sushi, pomyślcie o pysznościach kryjących się w książkach i zeszytach z przepisami waszych mam i babć. Przypomnijcie sobie jak dobrze smakowała kiedyś ogórkowa, ryż z cebulą, zimny kompot i czereśniowe pierogi polane gęstą śmietaną.

Maria Bartnik, Krystyna Stachowicz, „Potrawy proste, oszczędne i zdrowe”, Wydawnictwo Spółdzielcze 1989, 126 s.

Przepisy z książki na stronie Na kuchennym progu: